Jestem jestem. Troche byłem zaganiany ale bardziej to sie pochorowałem solidnie. Nie spodziewałem się, ze od zwykłego obtarcia jakich miałem juz wiele i pewnie będzie jeszcze wiele o mało nie obcieli mi giry.
Nabawiłem sie solidnej infekcji. A wszystko przez kombinacje czynników zewnerznych i tzw złośliwość rzeczy martwych. To obtarcie goiło się normalnie jak każde inne do tej pory ale po kilku dniach musiałem iść do pracy w tym nowym eleganckim obuwiu, które akurat uciskało okolice mojego obtarcia. Nie pomogły plasterki i po kilku dniach zrobił sie stan zapalny. W środe wróciłem do domu później niż zwykle bo było zebranie w sprawie szkolnej wycieczki. Już na tym zebraniu zorientowałem sie, że coś jest nie tak. Noga mi spuchła w kostce. Myślałem, ze sobie wymocze i zastosuje metody naturalne w postaci szałwi i czarów i będzie ok. Nie było. W czwartek wróciłem z pracy i małżonka nakazała podróż do szpitala. (Bez obiadu).
Tam po 3 godzinach dostałem antybiotyk i pognali mnie do domu.
Po tygodniu jeszcze przypałętało sie przeziebienie i tak spędziłem 2 tygodnie w domu.
W ogóle ten sezon to juz w zasadzie spisałem na straty - rekordów nie będzie. Grudzień przesiedziałem w domu - infekcja zatok - krew sie ze mnie lała jak z dziurawego kalosza i nażarłem sie antybiotyków jak nienormalny.
Niezależnie od tego plany a ten rok mam dość ambitne ale bez szaleństw. Zapraszam wszystkich zainteresowanych. Jutro ide poczłapać po raz pierwszy po chorobie. Zobaczymy co tam we mnie zostało. Pewnie zrobie 2 x 20 minut jak sie uda.
Jeszcze raz pozdrawiam moich bloggerowych znajomych ze Szczecina.
No comments:
Post a Comment