Tuesday, 19 April 2011

Historyjki maratońskie z kraju i świata

Witam
Dzisiaj będzie o bieganiu innych raczej niż moim.
W weekend mieliśmy wysyp maratonów na świecie, że aż głowa mała.
Na portalu bieganie.pl ogłoszono, że maraton w Wiedniu będzie takimi 'nieoficjalnymi mistrzostwami Polski'. Z czołówki krajowej wystartowały trzy nazwiska a balonik emocji został napompowany hasłami bicia rekordu kraju. Oczywiście nic z tego nie wyszło. Można powiedzieć, że chcieli dobrze a wyszło jak zwykle.
Henryk Szost pobiegł 2:12 z haczykiem i był ósmy. Siedem pierwszych miejsc wzięli kenijczycy co stawia wynik Polaka w innym świetle. Dwójka pozostałych gwiazdorów zeszła z trasy.
Na wyżej wymienionym portalu jest zamieszczony filmik, na którym zawodnicy tłumaczą co poszło nie tak. Mariusz Giżyński zszedł z trasy na 25 kilometrze. Jak mówi żona już na niego czekała i mieli opracowany plan dotarcia do mety - hehehehe metrem hehehehehe. Po co startować z takim podejściem? Broni go tylko ambitny występ na mistrzostwach Europy w ubiegłym roku.
Z perspektywy wydaje się, że bardziej rozsądne byłoby startowanie w Londynie, który okazał się dużo szybszy i ma rekordowy potencjał (Paula Radcliffe). Porównując wyniki to zwycięzca z Wiednia byłby 8-my w Londynie a najszybszy polak 20-ty.
Berlin, o którym mówi się, ze jest najszybszy, też ma potencjał (Haile). Ale ja mogę się nie znać na TYCH sprawach.
Fascynujący wyścig w Bostonie z niewiarygodnym czasem 2:03:02 co jest najszybszym rezultatem w historii. Niestety trasa nie spełnia warunków do uznania rekordu świata: odległość startu od mety w lini prostej więcej niż 21km (ten warunek zmniejsza wpływ wiatru, który podobno wiał jak na Kasprowym) a dodatkowo meta 70m niżej niż start (max 42m). Ale wynik i tak gdzieś tam zostaje.

U mnie dzisiaj było lekkie truchtanie nic szczególnego.
Jutro będzie jakaś dyszka po parku.
Relacja już wkrótce.

Pozdro

No comments:

Post a Comment